Od kiedy słucham muzyki? Mam wrażenie, że od zawsze. A tak profesjonalnie pewnie od 2008 roku, kiedy przekroczyłam próg Akadery i zostałam tam na dłużej. Najpierw pojawiłam się w radiu jako praktykantka, a później jako pracownik tej rozgłośni. Był taki czas, że muzyka wypełniała sporą część każdego mojego dnia. Nie mogło zresztą być inaczej, skoro, co dwa tygodnie musiałam-chciałam mieć ok. 24 genialnych utworów, które miałam zaprezentować w audycji. Zatem wstawałam z muzyką na uszach. W drodze do pracy słuchałam nowych nagrań. Między jednym a drugim zadaniem w pracy także w tle grała muzyka. Pisałam znaki na ekranie komputera w rytm muzyki. Cokolwiek robiłam, robiłam z muzyką w tle. Moje słuchawki wędrowały zatem nieustannie między radiem a kuchnią. Zresztą od początku nie zamierzałam ich oszczędzać, tak jak i nie oszczędzam aktualnych, a które są znacząco lepsze od moich poprzednich. Obecnych nie powstydzą się najlepsze studia muzyczne. O słuchawkach zresztą trochę opowiadałam w jednym z moich pierwszych vlogów. Ale nie o słuchawkach dziś ten wpis, a o muzyce. Od zawsze kochałam niebanalne tematy muzyczne.
Chęć dotarcia dalej…
Czas mijał, odhaczałam kolejne audycje, przygotowałam nawet dwa specjalne wydarzenia dla moich słuchaczy, gdzie mogliśmy się spotkać i na antenie porozmawiać o swojej ulubionej muzyce. Doszło do tego, że nie miałam czasu i możliwości słuchać swoich ulubionych płyt. Półka z płytami „obrastała kurzem”, a ja ciągle poszukiwałam czegoś nowego, bo szczęściem było natrafić na diament i o tym diamencie móc na antenie słuchaczom poopowiadać. Potem, aby nie popaść w rutynę, ale także dotrzeć do szerszego grona odbiorców zaczęłam szukać głębiej. Zaczęłam poniekąd odchodzić od mojego głównego nurtu i częściej poszukiwałam czegoś, co byłoby oryginalne, ale także byłoby w pewnym sensie mainstreamem, bo przecież to przyniosłoby nowych słuchaczy. Doszło do tego, że w pewnym momencie spokojniejsze jazzowe klimaty zastępowałam czymś, co poderwałoby z krzesła słuchacza. Sprawdzałam na które utwory słuchacze bardziej reagują, po których jest interakcja. Niczym jak sprzedaż produktu. Na co jest większy popyt, to to będzie prezentowane. Wszak każdy lubi być lubianym, każdy lubi być podziwianym. Nawet w lokalnej rozgłośni, która dzięki streamingowi może być odbierana na drugiej półkuli.
Zmiany w radiu…
Zaczynam jednak uważać, że radio już nie jest tym czym było kiedyś. Teraz radio kojarzy się z konkursami SMSowymi, gdzie można wygrać niemałe pieniądze, czy z możliwością chwilowego umilenia czasu w drodze do pracy. Kto wieczorem usiądzie przed radiem i poświęci dwie godziny swojego czasu dla jakiejś audycji? Być może jakiś odsetek się znajdzie, a ja w tym momencie może zbyt pesymistycznie na to się zapatruję. Kiedy ostatni raz słuchaliście jakiejś audycji i jak często regularnie jej słuchacie? Sami przyznacie, że zdecydowanie łatwiej jest włączyć np. Mixclouda i posłuchać w wybranym przez nas momencie ulubionego programu i to też na wyrywki skacząc między utworami, które bardziej nam odpowiadają.
Myślisz, że piszę tak, ponieważ już nie jestem częścią tej społeczności? Być może tak. Był czas, że doszłam do ściany: liczba słuchaczy była taka sama, robiłam co mogłam, czasem kosztem wolnego czasu, który powinnam była spędzać z rodziną a i tak krąg zainteresowanych się nie zwiększał. W pewnym momencie już chyba tylko ja byłam zadowolona z tego, co robię i to też do czasu.
O tym, ile czasu należy poświęcić na zrobienie jednej audycji kiedyś opowiem w innym wpisie.
Zrezygnowałam. Coś poszło nie tak?
Chyba zbyt mocno chciałam być za dobra. Wszystkim zajmowałam się sama. We wszystkich dziedzinach chciałam być na naprawdę wysokim poziomie: od bycia dobrym pracownikiem, mamą, żoną, radiowcem, w każdej roli miał być max. Może będąc singlem, to byłoby możliwe, ale nie w przypadku, gdy komuś zależy jednocześnie na tym, abym mieć zdrowe relacje w domu. Może już to zauważyliście, że w mediach albo ludzie są sami, bo nie potrafią się z nikim związać, bo nie mają dla nikogo więcej czasu poza sobą. Są sami, bo druga połowa się poddaje i szuka kogoś innego „normalnego”, albo ludzie dobierają się na zasadzie bycia w tej samej branży, wtedy lepiej się rozumieją.
Co ma jednak lokalne radio do czerwonych dywanów? Właściwie wszystko i nic. Wszędzie każdy chce zabłysnąć, tylko chodzi o zrobienia wrażenia na innej grupie ludzi. Jedni myślą kategorią tysięcy, inni dziesiątek tysięcy, a jeszcze inni o milionowej grupie odbiorców.
Czy zatem można było zrobić coś inaczej? Pewnie tak, chociaż wyznaję zasadę, że wszystko, co się w życiu wydarzyło musi czemuś służyć. Teraz po ponad półtorarocznej muzycznej „zapaści” widzę światełko w tunelu. Był moment, kiedy dawałam siebie całą od strony i muzycznej, ale też emocjonalnej, bo jednak jestem osobą nadwrażliwą i muzykę traktuję szczególnie. Teraz wychodzę ze skorupy, w której moje emocje były głęboko tłumione. Uwierzycie, że nawet przez moment uwierzyłam, że słuchanie muzyki jest stratą czasu, że lepiej w tym momencie włączyć sobie audiobooka i czerpać z niego wartość. Niestety to myślenie doprowadziło do jeszcze większego „obrażenia się” na muzykę.
Katalog „Po przerwie”…
Parę miesięcy po odejściu z radia Redaktor Naczelna zaleciła mi „zbieranie muzyki”, że gdy wrócę, to będę miała jej tyle dużo, że będę miała gotowe programy z „24 utworami”. Przyznaję po czasie, że jednak głupio się czułam przez te blisko półtora roku gromadząc nagrania w katalogu „Po przerwie”. Myślę sobie, ale po jakiej przerwie? Emocje we mnie rosną, muzyka się gromadzi, ale po co? Czy ja za 10 lat będę w ogóle chciała to zagrać? Czy będę chciała o tym opowiadać? Może będę w zupełnie innym miejscu? A jeśli w ogóle nie wrócę, bo stwierdzę, że już mnie to nie ciągnie, że spełniałam się inaczej, to wtedy mój katalog tak po prostu przepadnie?! Myślę sobie: nie! Nie po to stworzyłam fan page’a i mam na nim grupę wartościowych ludzi, którzy przez lata chcieli znać moje wybory muzyczne i o nich dyskutować, aby teraz konserwować utwory w jakimś tam katalogu. Nawet jeśli moim dzieleniem się muzyką ułatwię pracę innym kolegom z branży i opierając się na moich znaleziskach będą mieli łatwiej przygotować swoją audycję, bo przecież mój post z moją perełką odejdzie za moment w zapomnienie na facebookowej tablicy. I nawet jeśli tak się stanie, to chociaż ja będę wiedziała, że byłam tą pierwszą. Zresztą, czy tu naprawdę chodzi o to, aby zawsze być pierwszym? Kiedyś dostawałam za tworzenie audycji pieniądze, teraz chcę dzielić się moimi wyborami muzycznymi za darmo. Jedyne o co proszę, to o reakcję na utwór, abym widziała, że moja „praca” ma sens. Każdy lubi być docenionym.
Czy się wypaliłam?
Myślę, że nie. Raczej pozwoliłam, aby chwilowo ten ogień palił się znikomym płomieniem. Teraz postanowiłam żar miłości do muzyki rozpalić na nowo i zobaczyć, gdzie mnie to zaprowadzi. Gdybym kiedyś miała kogoś, kto by zajmował się tą całą otoczką związaną z przygotowaniem muzyki, a ja mogłabym się skupić na poszukiwaniu nagrań do audycji, budowaniu setlisty, a także pisaniu scenariusza, może los zaprowadziłby mnie w zupełnie inne miejsce.
Wniosek?
Wszystko ma w życiu znaczenie. Niczego w życiu nie można żałować. Wszystko czemuś służy. Bądź sobą, bądź autentyczny i naturalny i nawet jeśli nie zadowolisz tłumu, to będziesz żył w zgodzie z sobą.
Kochani, spełniajcie marzenia, także te radiowe. Potem będzie o czym opowiadać wnukom nawet jeśli spędzicie w radiu „tylko” 8 lat, a nie 30.
Dziękuję, że przeczytałeś ten wpis, jeśli uznasz, że jest wartościowy proszę:
– zostaw komentarz, abym wiedziała, że wpis nie był dla Ciebie obojętny. Czasem pozostawienie samego uśmiechu będzie znaczyło więcej niż tysiąc znaków.
– udostępnij go, jeśli uznasz, że może być wartością dla kogoś z Twojego otoczenia.
– bądź ze mną na bieżąco i obserwuj mnie na profilach społecznościowych (linki na dole strony)
foto: http://pixabay.com